sobota, 20 sierpnia 2011

4.

Witam. :) Chciałam tylko dać znać, że żyję. :) W środę miałam urodziny, poświętowałam z przyjaciółką. A za tydzień w sobotę odwiedzą mnie przyjaciółki ze studiów i prawdopodobnie zrobię notkę po ich wizycie. Dzisiaj tylko chciałam dodać o konkursie na blogu http://demainnn.blogspot.com. Do wygrania są bardzo fajne nagrody:
Więcej na ten temat: http://demainnn.blogspot.com/2011/08/giveaway-moje-pierwsze-rozdanko.html#comments

Pozdrawiam serdecznie, Marzena. :)

środa, 27 lipca 2011

3. Cienie z Inglota

Witam. :)
Jak tytuł wskazuje dziś pisać będę o cieniach z polskiej firmy Inglot. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad ich kupnem. Słyszałam o nich same dobre opinie, tylko jedna rzecz mnie odstraszała: cena. Jednak po jakimś czasie stwierdziłam, że skoro i tak chcę mieć dobre kosmetyki, to bez inwestycji się nie obędzie. Właśnie w tym momencie moja znajoma z wizażu oznajmiła, że chce odsprzedać nowe cienie, które kupiła po wpływem chwili. Gdy wróciła do domu, przypomniała sobie, że przecież w ogóle nie używa cieni i postanowiła je odsprzedać. Oczywiście natychmiast się skusiłam, bo 2 paletki pro 5 z przesyłką kosztowały mnie ok. 30 zł taniej. Jak tu nie skorzystać z takiej okazji? :D Cienie oczywiście mi się podobają, choć nie ukrywam, że pewnie skompletowałabym je troszkę inaczej. (Co tylko daje mi pole do popisu- mam zamiar kupić sobie kolejną paletkę. :D) Wczoraj otrzymałam przesyłkę i postanowiłam się nimi pochwalić. :) Zatem oto one:
 373 matte, 111 amc shine, 407 pearl, 362 matte, 483 double sp.
453 pearl, 390 matte, 363 matte , 375 matte, 63 amc

W chwili obecnej mogę powiedzieć, że są baaardzo napigmentowane (muszę nauczyć się z nich korzystać, bo nie jestem przyzwyczajona aż do takiej pigmentacji :P). I po dzisiejszym dniu jeśli chodzi o trwałość, jestem również zadowolona, jednak musicie wziąć poprawkę, iż zawsze pod cienie nakładam bazę z kobo. :)

Jestem już pewna, że kupię sobie kolejną paletkę, tylko nie wiem, czy pro 5, czy pro 3. Muszę zaopatrzyć się w jakiś ładny, jasny brąz (czekoladowy! :D). I koniecznie muszę kupić koralowy cień, który dostała moja przyjaciółka od nas na urodziny. :) 

 Dziś wybrałam się również po jakieś pudełka do przechowywania moich kosmetyków i kupiłam coś takiego:   


Kupiłam je w Pepco, większy za 6,99zł, a mniejszy za 4,99zł. Naprawdę grosze, a pudełka są naprawdę fajne i solidnie wykonane. Poza tym są dosyć duże (na zdjęciach wyglądają na jakieś malutkie :P) i z radością stwierdziłam, iż jest w nich jeszcze dużo miejsca na nowe kosmetyki. :D Jeśli macie gdzieś obok siebie ten sklep, to zajrzyjcie tam. Właśnie trwa promocja na takie rzeczy- 50% taniej. ;) Poza tym kupiłam jeszcze dwa kubeczki na pędzle i kredki. :)

Na dziś koniec, pozdrawiam Was serdecznie.

xoxo, Marzena

sobota, 23 lipca 2011

2.

Witajcie po długiej przerwie. :D

  Ostatnio bardziej zainteresowałam się tematem maseczek do twarzy. Zbliża się wesele mojego brata i chciałabym do tego czasu poprawić stan swojej cery, aby dobrze wyglądać i żeby makijaż tego dnia lepiej się prezentował. Postanowiłam zacząć już teraz (do wesela zostały jakieś 2 miesiące), bo wiem, że w tydzień nic nie zdziałam, choćbym używała nie wiadomo jak cudownych kosmetyków. :) Postanowiłam regularnie używać peelingu (bo z regularnością u mnie słabo. :P) i 2-3 razy w tygodniu nakładać maseczkę.
Muszę dodać, że mam skórę mieszaną i generalnie nie mam z nią większych problemów, dopóki nie nadejdzie lato. Wtedy zawsze pojawiają się na twarzy tzw. "potówki" i jakieś małe wypryski, które są moją zmorą. Nie jest to tak bardzo rzucające się w oczy, ale wiadomo, że każda z nas marzy o idealnej cerze. Wraz z nadejściem jesieni moja skóra "normalnieje" i raczej nie miewam z nią żadnych niespodzianek.Dlatego pewnie moją pierwszą maseczkę kupiłam dopiero ponad pół roku temu, w grudniu. Zachęcona dobrymi recenzjami na youtube i "pospolitym ruszeniem" na wizażu, kupiłam miętową maseczkę z Queen Helene.
Maseczka jest wykonana na bazie glinki. Pachnie i wygląda trochę jak pasta do zębów (to przez tą miętę :D). Po rozprowadzeniu wygląda tak:
Po odczekaniu ok. 15 minut na twarzy tworzy się taka biało-zielona skorupka, którą łatwo zmyć. (Warto dodać, że jeżeli na skórze macie jakieś zadrapania i wyjątkowo przesuszone miejsca, możecie odczuwać szczypanie. Jednak dla mnie nie było to zbyt uciążliwe :)) Producent podaje, że ma ona pozbyć się wyprysków i zapobiegać powstawaniu nowych. Oczyszcza i zamyka zbyt rozszerzone pory, a także usuwa wągry. W zupełności się z tym zgadzam. Pomaga mi nawet z moimi potówkami. Poza tym, gdy byłam przeziębiona i skóra nosa była cała popękana od chusteczek, zdziałała ona cuda. Po zmyciu skóra była jak nowa. :D Ta maseczka jest moim osobistym KWC i na pewno będę ją kupować za każdym razem. Jest niedroga, do 20 złotych za ogromną butlę, która starcza na bardzo długo (ja nie skończyłam jeszcze mojego pierwszego opakowania, zostało mi sporo jeszcze tej maseczki. :))

Kolejna maseczka, którą zdążyłam już użyć, to Bielenda: Ogórek i limonka. KLIK
Niestety, nie mogę o niej powiedzieć nic dobrego. Nie wydaje mi się, aby zrobiła coś dla mojej skóry oprócz tego, że strasznie się po niej świeciłam. I bardzo nie spodobał mi się krok drugi, gdyż dłuuuuugo się wchłaniał, a mimo wszystko pozostał na skórze w formie jakiejś powłoki przypominającej silikon. Cóż, ja na pewno tego nie użyję drugi raz.

Dzisiaj kupiłam sobie 3 nowe maseczki, które mam zamiar wypróbować:

 Ta jakoś najbardziej mnie zainteresowała. :) Cena: 3,30 zł. :)

 Tak, wiem, że ta zielona przeznaczona jest do skóry suchej i normalnej, jednakże obejrzałam filmik na youtubie, na którym dziewczyna o typie cery jak ja, ją polecała. Stwierdziłam, że dlaczego nie? Tym bardziej, że po całym dniu na słońcu, skóra jest troszkę przesuszona i potrzebuje nawilżenia. :) (Mam nadzieję, ze się sprawdzi, bo jedna z moich koleżanek nie była z niej zadowolona, jednakże ona ma inny typ cery) Muszę jeszcze dorwać tą maseczkę: KILK Wszystkie kosztują ok. 1,50 zł. :)


Poza tym ciągle na wypróbowanie czeka maseczka firmy, której nazwa niewiele mi mówi. :D

Cena, ok. 2 złote.
Powstrzymuje mnie tylko sposób jej używania, czyli czekamy aż się wchłonie i nie zmywamy. Po maseczce z Bielendy nie mam z tym dobrych wspomnień. ;)







To koniec na dziś, notka wyszła mi chyba bardzo długa. :) Piszcie jakie maseczki możecie mi polecić. :)

xoxo, Marzena :)

sobota, 21 maja 2011

1.

Niebywałe, ile zajęć potrafi wymyślić sobie człowiek, kiedy musi się uczyć. Chociaż przyrzekłam sobie, że pierwsza notka pojawi się dopiero pod koniec przyszłego tygodnia, po ważnych zaliczeniach, to... zresztą sami widzicie. Post został dodany teraz, Wy możecie go przeczytać, a ja mogę skarcić swoją silną wolę za brak dyscypliny.
Właściwie, to zastanawiam się, ile przetrwa mój zapał do pisania. To kolejny blog w mojej karierze, z tym wyjątkiem, że nie mam co do niego żadnych planów... i do tej notki też.
Zatem może na początku się przedstawię: Marzena, póki co 20-latka, a więcej się dowiecie. ;)

Hmm... czyli mogę już powiedzieć: start? :)